środa, 8 sierpnia 2012

Jechałem autem i za Sulechowem
dostrzegłem mężczyznę,który machał do mnie,zebym się zatrzymał.Był w
średnim wieku,wyglądał schludnie,objuczony torbami.Zatrzymałem się.Zabierze mnie
pan do Świebodzina?Wsiadaj pan.Muszę dojechać do Zagórza.A ja jadę do
Torzymia.To po drodze,życie mi pan ratuje,bo musiałbym ze Swiebodzina iść na
pieszo 30 km.......I zaczęło się!Facet non stop mówił.Dowiedziałem się prawie
wszystkiego o jego życiu.A kiedy opowiedział,że jest po czterech operacjach
stawów kolanowych i bierze między innymi sterydy,zrozumiałem.
Dojeżdżamy do krzyżówki.Ile jest stąd do Zagórza-pytam się.Dwa kilometry.A
już się ściemniało.Dobra,podwiozę pana.Kiedy zatrzymałem się przed domem jego
matki,mówi do mnie:Wie pan,przed paroma godzinami jechałem pociągiem z Poznania do
Zielonej.W przedziale ze mną był też młody człowiek-student.Kiedy przyszła
konduktorka okazało się,że nie ma miejscówki.Nie miał gotówki,tylko kartę.A
ona nie miała czytnika do kart.To muszę panu wypisać bilet kredytowo-mandatowy za
300.To wyjąłem te 15 zł-opowiada- i zapłaciłem za niego.Student chciał,zebym
dał mu swój adres,ze prześle te pieniądze..daj se spokój,powiedziałem.I wie pan
co,pomyślałem,że jeszcze dziś spotka mnie coś dobrego.I pan mnie podwozi pod sam
dom.
Klepnąłem go ramię mówiąc:Bo dobre uczynki zawsze do nas wracają.
Wyjeżdżając z tej wioski pomyślałem:I tak oto bezwiednie znalazłem się w
łańcuszku dobrych uczynków.Tylko co z tym studentem,bo on pewnie też musiał
wysłuchać całej historii sympatycznego gościa na sterydach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz